Wśród naszych najczęstszych marzeń, pobożnych życzeń i niespełnionych fantazji, jedna fraza pojawia się stosunkowo często: niezależność finansowa. I fakt jest taki, że większość ludzi samo wejście w dorosłość przymusza do głębszego zastanowienia się nad tematem pozyskiwania pieniędzy. Najczęściej lądujemy w klasycznej konfiguracji, gdzie na początku jest edukacja (lub zdobywanie doświadczenia), potem pierwszy poważny etat, a na dalszym etapie rozwoju osobistego rodzina, kredyt, mieszkanie. Ludzka kreatywność nie znosi próżni, więc momentami staramy się te schematy przełamać, próbując wyrwać się z szarej rzeczywistości na różne sposoby. Czasem inwestując w własny biznes, a niekiedy podejmując próbę pomnażania gotówki w bardziej ryzykowny sposób, jak chociażby gra na giełdzie. Jedno i drugie wiąże się z wykazaniem wiedzą, wytrwałością i samozaparciem w drodze do celu.
Od czasu do czasu zdarza się jednak, że przeciętny Kowalski, cichy obywatel, skromna jednostka, wpada na „plan podbicia świata”. Oczywiście wszystko ma odbyć się w sposób natychmiastowy, nierozważny i niesamowicie ryzykowny. Chcąc poprawić swój byt, człowiek taki chwyta wodze życia we własne ręce i nieoczekiwanie kieruje rozpędzony żywot na boczną, lecz kuszącą drogę. Jaki finansowy koszmarek najczęściej popełniamy?
Nadchodzą święta. Sąsiedzi każdego dnia przyjeżdżają do domu z reklamówkami pełnymi jedzenia, ozdób choinkowych i prezentów. Telewizja aż kipi od reklam tego, co można umieścić pod świątecznym drzewkiem. Sklepy kuszą promocjami. A prawda jest taka, że nasza wypłata jest dokładnie taka sama, jak każdego miesiąca, do tego trzeba przecież zapłacić rachunki, zatankować auto, zapełnić lodówkę – ogółem wykonać szereg tych czynności, które każdego miesiąca skutecznie pozbawiają nas większości funduszy. Historia kredytowa napięta do granic możliwości. Dzieci każdego dnia wyliczają różne gadżety, które chciałyby dostać. Co robić?
Rozsądek chowamy do kieszeni, do ręki za to bierzemy jedną z tysiąca ulotek, które ostatnio wpadły do naszej skrzynki na listy. Widnieje na niej napis „Pożyczka bez BIK”, no i to jest właśnie ta kwestia, która przyciąga naszą uwagę. No bo niby z jakiej racji jakaś zewnętrzna instytucja ma weryfikować co nam wolno, a co nie? Szybki spacer do odpowiedniego lokalu, kilkanaście podpisów, uścisk dłoni konsultanta i natychmiastowa wypłata kilku tysięcy złotych. Teraz święta w końcu mogą wyglądać tak, jak byśmy sobie tego życzyli!
Nic bardziej mylnego, to właśnie ogromna wpadka i osobista porażka. Zamiast prowadzić oszczędności w banku i odkładać odpowiednią sumę cały rok (przy okazji uzyskując skromny dodatek w postaci oprocentowania), osoba taka wpędza się w pułapkę chwilówki, dającej złudne uczucie posiadania dużej sumy pieniędzy, którą swobodnie możemy przeznaczyć na potrzeby konsumpcyjne. Oczywistym jest fakt, że kwotę tę będzie trzeba później oddać z odpowiednią nawiązką, która to do małych należeć nie będzie. I w ten sposób łatwo wpaść w finansowe tarapaty, nierzadko ucierpi na tym historia kredytowa.
Czasem warto spojrzeć na świat dóbr materialnych przez pryzmat minimalizmu. Zachować zdrowy rozsądek i umiar. A przede wszystkim podjąć działania mające na celu zachowanie stabilizacji finansowej i pewności inwestycyjnej. Jakość działań i dążeń na tym polu z pewnością przełoży się wtedy na spokój w codziennym życiu.